20 lis 2008

Moje błędy cz. 2

Dzisiaj pora na konkretne przykłady moich najgorszych błędów. Podaję je po to aby pokazać, że nauka może być trudna i kosztowna i jak łatwo jest podchodząc do giełdy niby racjonalnie stracić głupio pieniądze. Nie boleję jednak nad nimi bardzo - nauka musi kosztować, tylko taka jest naprawdę wartościowa. Lepiej jest stracić je w ogniu walki i zdobyć przy tym doświadczenie niż wydawać na głupie kursy pseudofachowców lub na stosy książek mówiących wciąż to samo (najczęściej że dobrze jest kupić tanio i sprzedać drogo, dziękuję - to akurat wszyscy i tak wiedzą). Nie zrozumcie mnie źle - czytanie i zdobywanie wiedzy jest dobre i popieram takie podejście jednak nie zastąpi samodzielnie zdobytego doświadczenia.

1. Debiut NewConnect, Digital Avenue. W pierwszej części błędów opisałem owczy pęd jaki kierował mną podczas debiutu rynku NC. Spośród debiutujących spółek zdecydowałem się właśnie na DA jako że spółka ta działa na rynku tak przecież ekscytujących nowych technologii. Jest też właścicielem kilku portali co stanowi już pewną w miarę konkretną wartość (w porównaniu z wieloma spółkami NC, które opierają się głównie na ładnych planach). The last but not the least właścicielem największego pakietu akcji jest prężnie działające MCI. Sądziłem że będzie chciało dużo zarobić i "napompuje" kurs. DA to nie jest beznadziejna spółka, jednak patrząc z dzisiejszej prespektywy można ocenić, że cena emisyjna była przesadzona. A jeszcze bardziej ceny jakie spółka osiągała w dniu debiutu. Ja kupiłem ją za 38zł (obecnie odpowiada to cenie 3.8zł ze względu na split). I wszystko byłoby w miarę ok gdybym w porę sprzedał. Dobre założenia mogą się nie sprawdzić - nikt nie jest nieomylny. Jednak w miarę upływu czasu moje postanowienie o cięciu strat uległo w przypadku tej spółki stopniowej degrengoladzie. Najpierw założyłem sobie, że to jest NewConnect i tu zmienność jest większa więc i stop loss powinien być większy. Ok - niech będzie 10%. Potem "tymczasowo" rozszerzyłem go do 15%. No bo przecież jest debiut i wszyscy wkrótce rzucą się na akcje. Na razie nie rzucają się, bo czekają kilka dni aż rynek się rozkręci. Niestety kurs spadał choć pojedyncze inne spółki urosły co jeszcze gorzej ustosunkowało mnie do sprzedaży waloru. Spadały też obroty co powinno być dzwonkiem ostrzegawczym: nie ma i nie będzie komu kupować, a ci co dostali akcje na początku będą chcieli je przecież sprzedać. Potem szkoda było mi sprzedawać ze stratą 20% tym bardziej, że wciąż nie wierzyłem w trwałość tendencji spadkowej. Spadki trochę wyhamowały w końcu w okolicy 29 zł. 28zł to cena emisyjna - nie wierzyłem że cena akcji może spaść poniżej. Jednak spadła. Przez jakiś czas czekałem aż wróci powyżej już w tym momencie planując sprzedaż i wyjście z jak najmniejszą stratą. Jednak cena nie wróciła i spadała nadal. Kiedy przebiła 20zł przestałem się interesować już dalej tym pakietem. Strata była tak duża, że dalsze straty przestały mieć przy niej znaczenie. Kurs potem spadał dalej, dno osiągając gdzieś poniżej 15zł, już nawet nie pamiętam. Sprzedałem w końcu na odbiciu na poziomie ok 19zł głównie po to aby zaliczyć stratę w roku podatkowym 2007 i żeby odblokować choć część utopionej gotówki. Stratę ok 50%, dobrze że kwota nie była wysoka. Nawiązując do pierwszej części Moich błędów, w tej transakcji popełniłem błędy nr 1, 4 i po części 6.

2. Prawa poboru Masters. Pod koniec roku 2007 postanowiłem pospekulować na prawach poboru Mastersa i kupiłem je po 3 gr. za niewielką w sumie kwotę 600zł. Transakcja ta była zupełnie bez sensu, bo ... nie popatrzyłem kiedy kończy się notowanie pp i potraktowałem je jako jeszcze jedną spółkę groszową. Pomyślałem sobie, że kwota jest mała, więc nie ryzykuję wiele. To stało się początkiem jednej z najdłuższych, najbardziej bezsensownych i najbardziej stratnych z moich transakcji. Kiedy pp spadły do 1 gr i nikt nie chciał ich już kupować najpierw postanowiłem poczekać - a nuż za chwilę je sprzedam. Po czym kolejnego dnia już zakończył się obrót nimi... Wtedy wpadłem w małą panikę, aby nie stracić całej kwoty 600zł musiałem zapisać się na akcje nowej emisji. Było już trochę późno na myślenie, ale mogłem w tym momencie jednak chociaż spróbować zastanowić się nad sensownością tego kroku. Zapis wymagał bowiem wydania kolejnych 1500zł i objęcia akcji nowej emisji za 15gr. Razem z kosztami praw poboru wychodziła mi cena 21 gr za akcję. W tym momencie wydawało się to jednak bezpieczne jako że akcje Mastersa były notowane mniej więcej na podobnym poziomie za ok 21-24gr. Niestety, znów dało o sobie znać to, że nie znałem dokładnie reguł gry. Nowe akcje zostały zintegrowane ze starymi i dopuszczone do obrotu dopiero kilka miesięcy później - już po styczniowych spadkach. Cena akcji Mastersa spadła do ok 17-18 gr. przy czym realne było sprzedanie za 17, bo na 18 była dość spora kolejka. Powinienem w tym momencie sprzedać te akcje realizując stratę 400zł. Niestety tak się nie stało. Dziwne zawirowania jakie stały za moim wejściem na tę pozycję spowodowały że działałem bez planu. Nie wiedząc kiedy sensownie sprzedać akcje postanowiłem przyjąć postawę "aktywnego wyjścia", czyli sprzedać za 1-2 gr powyżej danej ceny. Miałoby to sens gdyby cena rosła. Gdy to się nie sprawdziło próbowałem sprzedać za cenę "bieżącą". Niestety i to się nie sprawdziło, bo na cenę aktualną stale była kolejka i w dodatku cena ta ciągle spadała. Przy ok 14 groszach uwierzyłem z kolei, że "taniej już być nie może". Ale było wciąż taniej i taniej. Wciąż nie mogąc pogodzić się z dużą i powiększającą się stratą zacząłem czekać ze sprzedażą na odbicie. Poniżej 10 gr. przestało mi zależeć i zostawiłem akcje na długi okres. Tymczasem spadły one aż do 7 gr zahaczając czasem o 6gr. Wtedy podjąłem w końcu trudną i jedyną w miarę sensowną decyzję - sprzedałem. Doszedłem do wniosku, że te 700zł które utopione jest w Mastersie jest wciąż cenne i wartościowe i użyte gdzie indziej może przynosić zysk. Poza tym Masters może jeszcze bardzo długo leżeć w okolicach 6-8 groszy a nawet kto wie, spaść do 5 gr. Skoro spadł z ok 20gr (a wcześniej był wart dużo więcej), to wszystko jest możliwe. To było jakieś dwa miesiące temu. I faktycznie, Masters nadal waha się pomiędzy 6, a 7 groszy. Podsumowując: w transakcji tej straciłem 66% z zainwestowanych 2100zł, czyli 1400zł. W dodatku zamroziłem ten kapitał na 10 miesięcy - mógł w tym czasie przynosić zyski. Oto jak ważne jest rozumienie zasad gry oraz cięcie strat. Numerki błędów z poprzedniego wpisu to: 1, 2 (20 gr to wartość po ciężkich spadkach), 3, 5, 6 (kolejka do sprzedaży na Mastersie bywa długa - płynność nie jest więc zadowalająca pomimo sporej ilości transakcji dziennie).

3. Groszówki - Mewa. Zafascynowany możliwością szybkiego i dużego zysku bawiłem się przez pewien czas spółkami groszowymi. Ostatnią z nich, która definitywnie zakończyła mój związek z nimi była i jest Mewa. Dlaczego nadal jest, o tym za chwilę. Kupiłem akcje Mewy po 3 gr. za niewielką na szczęście sumę 500zł sądząc, że maksymalna strata jest z góry znana i wynosi 66% czyli ok 330zł. Za to inwestycja taka daje mi praktycznie nieograniczone możliwości zysku. Gdy cena spadła do 1 gr nie przejmowałem się - niżej spaść się nie da. Trafiłem jednak na kiepski okres walki zarządu giełdy ze spółkami groszowymi. Mewa trafiła na listę alertów i na podwójny fixing. Liczba chętnych do spekulacyjnego kupna spadła drastycznie w ciągu dosłownie dnia o jakieś 95%. Za to została ogromna liczba chętnych do sprzedaży. I teraz okazało się, że co prawda nominalnie spółka nie może być tańsza niż 1 grosz, ale rynek może ją wyceniać niżej. W takich okolicznościach akcji spółki po prostu nie da się sprzedać, bo kolejka do sprzedaży liczy sobie kilkaset milionów akcji podczas gdy chętnych do zakupu jest nie więcej niż na kilkaset tysięcy dziennie. Przy takich obrotach jeśli nic się nie zmieni będzie się czekać w kolejce... kilka lat (a na 2 fixingach nie ma zleceń PKC, co by z resztą też nic nie zmieniło, bo gdyby były, to pewnie wszyscy zgłosiliby takie właśnie zlecenia). Jak do tej pory nikt na giełdzie nie robił odwrotnego splitu, nie ma zdaje się nawet takich technicznych możliwości, ale dla takich spółek jak Mewa GPW będzie kiedyś musiało to wprowadzić, bo sytuacja jest absurdalna. No, przepraszam, jest jeszcze rozwiązanie takie, że firma skupi trochę swoich akcji i je umorzy. Na to na razie się nie zanosi, dlatego zapisałem sobie całą kwotę na stratę. Czyli 100% i 500zł. No cóż, bywa - na przyszłość zapowiedziałem sobie aby nigdy nie kupować spółek z których nie da się wyjść sensownym stop lossem, a groszówki z definicji są właśnie takie. Gdy 1 grosz to 33% to jak założyć SL? Popełnione błędy to 5 i 6.

Tak przedstawiają się moje najgorsze błędy. Opisuję je po to aby nikt ich nie powtórzył, ale także trochę dla samego siebie, aby mocniej je sobie zapamietać i wbić do głowy reguły i antyreguły.

Dla przeciwwagi w kolejnym wpisie przedstawię swoje sukcesy. Nie jest przecież tak, że przez ostatnie półtorej roku tylko traciłem. Nad błędami trzeba było jednak pochylić się najmocniej po to aby w przyszłości popełniać ich mniej.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cenne uwagi, zwłaszcza a propos groszówek.

Anonimowy pisze...

Witam

Przypadkowo wszedłem na Pańskiego bloga i gratuluję odwagi oraz życzę powodzenia w osiągnięciu finansowego celu. Chętnie się wymienię linkami ze swoim blogiem o inwestowaniu (aphossa.blog.onet.pl).


Pozdrawiam
Arkadiusz

Kot w gołębniku pisze...

@Arkadiusz:

Linka dodałem, liczę na link zwrotny.


Disclaimer:
blog ten
jest blogiem hobbystyczno-edukacyjnym. Jego treść nie powinna być interpretowana jako rekomendacja jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Autor nie jest zarejestrowanym doradcą finansowym w Polsce, a wszelkie decyzje inwestycyjne są wyłączną odpowiedzialnością czytelnika.