14 mar 2008

Zarządzanie kapitałem

Zarządzanie kapitałem, to jeden z najważniejszych problemów inwestora. Wykształcenie dobrych nawyków i ustalenie odpowiednich zasad jest kluczem do sukcesu. To właśnie odpowiednie zarządzanie kapitałem i co się z tym pośrednio wiąże - ryzykiem, odróżnia "dawców kapitału" od rekinów biznesu latami zarabiających na giełdzie. Dlaczego to takie ważne ? Na początek proponuję proste ćwiczenie matematyczne. Ile trzeba zyskać aby odrobić straty po: 5, 10, 20, 30, 50 i 70 % obsuwie kapitału?

Strata [%]Niezbędny zysk [%]
55,26
1011,11
2025
3042,86
50100
70233,33

Jak widać po stracie 50% kapitału musielibyśmy trafić na inwestycję, która da nam 100% zwrotu tylko po to aby wyjść na zero. Wow, 100% zwrotu ! Taka wspaniała inwestycja nie zdarza się co dzień. Tym bardziej bolesne musi być to, że nawet jeśli uda się uzyskać taki zwrot, to wystarczy to zaledwie do pokrycia strat. A jeśli nie uda nam się trafić na taką żyłę złota i w dodatku nadal będziemy tracić, to szybko zostaniemy pozbawieni większości kapitału i możliwości inwestowania w ogóle.

Z powyżej tabelki wynika, że straty do ok 10% nie powodują jeszcze tak dużego obsunięcia i można je z małym bólem zaakceptować. Oczywiście długi łańcuch kolejno następujących po sobie małych strat może również skutecznie odchudzić nasz portfel. Dlatego po wystąpieniu kilku strat należałoby jeszcze raz przemyśleć swoją strategię. Czy nie walczymy z rynkiem? Czy nie popełniamy błędu ? Nie należy oczywiście zmieniać systemu TYLKO z powodu strat, bardziej chodzi mi tutaj o zrobienie sobie chwili oddechu i refleksji. Nawet najlepszy system może wygenerować długi ciąg stratnych transakcji i trzeba być na to gotowym. Wychodzenie z pozycji z małą stratą może pomóc nam zachować kapitał w trudniejszym okresie.

Jednym ze sposobów na minimalizację strat i zapewnienie swojemu kapitałowi egzystencji jest stosowanie zleceń obronnych. Używanie 3-10% stop loss to rozsądne podejście, przy czym większość ekspertów sugeruje raczej wartości bliższe 3 niż 10. O zleceniach stop loss już pisałem i na pewno wrócę do tego tematu. Jednak stop loss to nie wszystko, a używanie go nie oznacza zarządzania kapitałem. Pozostaje jeszcze kilka dodatkowych kwestii.

Rezerwa
Nie jest najlepszym pomysłem inwestowanie 100% kapitału. Pomyłka, nagłe załamanie rynku itp. mogą spowodować dużą stratę, która wykluczy nas z gry lub uczyni ją znacznie trudniejszą. Patrz tabelka powyżej. Rezerwa daje nam szansę dalszej gry na tym samym poziomie. Idealnym sposobem utworzenia rezerwy jest wykorzystanie do tego celu części wcześniejszych zysków. Gdy zysków brak - trzeba zacisnąć zęby i grać za mniej niż można. Na dłuższą metę to się po prostu opłaca. Wiele osób neguje tą zasadę twierdząc: "po co trzymać broń przy nodze, skoro można z niej strzelać". Cóż, jak zabiorą ci całą broń w czasie bessy, to zostaniesz bezbronny i niezdolny do dalszego działania. Jeśli to dla ciebie gra bez znaczenia i grasz tylko dla adrenaliny, to ok, ale jeśli naprawdę chcesz zarobić, a w szczególności jeśli chcesz zarobić na szybką i dostatnią emeryturę, to nie możesz sobie pozwolić na taką głupotę jak utrata większości kapitału z powodu kilku(-nasto, lub -dziesięcio nawet) miesięcznej bessy.

W szczególności należy utrzymywać rezerwę na rynkach lewarowanych i na rynkach opcji. Na rynku lewarowanym, np. na rynku kontraktów terminowych, czy na rynku forex utrzymywanie rezerwy zmniejsza realną dźwignię finansową. Zbyt wysoka dźwignia finansowa nie tylko zwiększa ryzyko i zmienność naszych wyników, ale w praktyce sama jest przyczyną powstawania strat o czym naganiacze i brokerzy najczęściej nie mówią. Czy naprawdę myślicie, że brokerzy rynku forex robią komuś łaskę utrzymując dźwignię rzędu 1:100 i czasem nawet większą ? Nie, oni na tym właśnie zarabiają! Zmienność kursów walut jest mniejsza niż np. akcji i po to właśnie wprowadzono dźwignię, aby ją zwiększyć. Jednak wystarczyłoby 1:4, no powiedzmy maks. 1:10! Większe lewarowanie powoduje, że przy niewielkim, chaotycznym w mikroskali, ruchu cen jesteśmy zmuszani do zamykania naszej pozycji na SL. Czasem trafi się duży zysk, generalnie jednak handel szybko staje się chaosem i przypadkiem, liczba transakcji staje się gigantyczna (o to chodzi brokerowi, który zarabia na prowizjach) a podążanie za trendem, czy sensowna analiza techniczna lub fundamentalna stają się niemożliwe. Prowizje brokera są z kolei tym większe (procentowo) im większy lewar. To szerszy temat i na pewno poruszę go w osobnym artykule.

Na rynku opcji na pierwszy rzut oka ryzykujemy zawsze 100% zainwestowanej kwoty (opcja może stać się bezwartościowa). W praktyce jesteśmy w stanie skonstruować taką strategię, która daje nam bardzo dużą pewność, że w najgorszym przypadku otrzymamy zwrot sporej części inwestycji. Pomaga nam w tym zaawansowana matematyka finansowa. Duża pewność nie oznacza jednak na pewno i dlatego właśnie należy utrzymywać tutaj sporą rezerwę, która zwiększy przewidywalność naszych inwestycji.

Powstrzymanie się od inwestowania
Gdy już wciągniemy się na dobre w giełdę coraz trudniej będzie nam się od niej oderwać. Grozi nam przesadzenie polegające na ciągłym śledzeniu mało istotnych newsów, wykonywaniu przesadnej ilości ruchów w celu wygenerowania większego (szybszego) zysku i ciągłe zmienianie założeń systemu w celu znalezienie tego idealnego (św. Graala giełdy). To powoduje powstawanie zmęczenia psychicznego grożącego wypaleniem oraz straty na prowizjach. Taki klient to idealny klient dla domów maklerskich, doradców inwestycyjnych, sprzedawców udziałów TFI i innego szemranego towarzystwa żerującego na naiwnych. Najlepsza rada jakiej mogę w tej kwestii udzielić to: daj popracować swojemu systemowi a resztę zignoruj.

Powstrzymanie się od inwestowania ważne jest po serii strat. Należy wówczas odetchnąć głęboko i zrobić sobie przerwę - miesiąc może kilka. Może graliśmy wbrew rynkowi - niech obecny trend zdąży się odwrócić. Może straciliśmy właściwą perespektywę - po paru długich spacerach poprawi nam się. Nie należy przejmować się, że uciekają nam potencjalne szanse. Będą kolejne! Rynek zawsze daje szanse, ważniejsze jest natomiast zdrowe podejście do inwestowania. Jeśli to ma być nasze zajęcie przez wiele lat, to od okazji chwili ważniejsze jest nasze podejście.

Wielkość pozycji
Nie jest sztuką kupić akcje jednej spółki za całą sumę i ustawić 5% stop loss. A co jeżeli nastąpi gwałtowne załamanie kursu (np. po informacji o potencjalnym bankructwie spółki) i nie znajdzie się nikt kto by kupił od nas akcje drożej niż z 50% dyskontem ? Cóż, pech - nie da się przewidzieć takich rzeczy (chyba że jesteśmy w zarządzie bankrutującej spółki, wtedy szybciutko sprzedajemy jej akcje, jeszcze przed info hehe). Jeśli podzielimy nasz kapitał na więcej części to nasz zwrot znacznie bardziej zależy od naszych umiejętności niż od szczęścia. To dlatego, że nasz wynik zależy nie tylko od wartości oczekiwanej zwrotu z transakcji, ale także od odchylenia standardowego. Jeśli średnio uzyskujemy 10%, ale inwestujemy na zmiennym rynku, a odchylenie standardowe jest spore, to nie powinna nas zdziwić np. seria wyników: -30%, +40%, -20%, + 5%, -10%, +50%, -25%, +10%, + 0%, +80%. Średnio daje to +10%, ale maksymalne obsunięcie kapitału w pewnym momencie jest dość duże. W dodatku pierwsza strata niekorzystnie wpływa na dalsze wyniki i zaniża je(patrz tabelka na początku posta i jej interpretacja). Gdyby jednak podzielić kapitał na 10 części, to powyższa seria mogłaby zdarzyć się w okresie równoważnym jednej wcześniejszej transakcji, a dla całego kapitału oznaczałoby to zwrot dokładnie +10%. W kolejnych transakcjach istniałaby spora szansa, że zwrot byłby podobny. Nie chcę czytelników zanudzać wzorami, ale po podzieleniu kapitału na 10 części odchylenie standardowe znacząco spada. Nasza wartość oczekiwana nie spada za to poniżej granicznej wartości +10%.

Gdy dysponujemy ograniczonym kapitałem trudno jest podzielić kapitał na wiele części. Dochodzimy bowiem dość szybko do granicy, w której prowizja maklerska staje się stała (obecnie najczęściej jest to 10zł i 0.89% za kupno + sprzedaż tak więc granicą opłacalności jest 1123zł). Nieznaczne przekroczenie tej granicy w dół ma sens, jednak zbyt duże spowoduje, że prowizja stanie się wysoka (procentowo) w stosunku do inwestycji i zje nam większość zysków.

Dywersyfikacja
"Nie wkładaj wszystkich jaj do jednego koszyka" mawiała babcia. To powiedzenie jak ulał pasuje do wszelkich inwestycji. Nie należy inwestować całego kapitału na jednym rynku, bo ewentualna bessa na tym rynku pogrąży nasze z trudem zdobyte oszczędności. Tematem tego bloga jest inwestowanie na giełdzie, jednak należy pamiętać, że nie powinno się na niej inwestować więcej niż 20-40% swojego kapitału. Resztę dobrze jest ulokować w nieruchomościach, walutach, złocie i innych metalach szlachetnych, towarach itp. My przyjmujemy, że wyjściowa kwota tego bloga (10 tys. zł.) to jest już owe 20-40% całego kapitału. Dlatego w dalszej części bloga nie będziemy zajmować się już dywersyfikacją kapitału na różne rodzaje rynków. Jednak ta "zgrubna" dywersyfikacja to nie wszystko. Wewnątrz naszego kapitału przeznaczonego na grę giełdową także należy dokonać podziałów. Takich podziałów możemy dokonać pod różnym względem:
  • wielkość spółki - możemy rozróżnić segmenty dużych spółek, średnich, małych i mikro.
  • cechy spółki - można podzielić spółki na stabilne, spekulacyjne, niedowartościowane itp.
  • branża spółki - można dzielić spółki według branż w których działają.
  • rodzaj rynku spółki - można oddzielić spółki z rynku podstawowego, new connect czy rynku równoległego, osobną kategorią mogą być spółki debiutujące na rynku.
  • rodzaj instrumentu - można inwestowanie podzielić na: zakup akcji, spekulację kontraktem na indeks, spekulację na rynku opcji itp.
  • sposób doboru spółki - można wydzielić część kapitału na grę przy użyciu specyficznych zasad, np. tylko przy pomocy analizy technicznej, albo tylko przy pomocy analizy fundamentalnej
  • zakres czasowy inwestycji - można podzielić kapitał na część przeznaczoną na inwestycje długoterminowe i część przeznaczoną na spekulację
Jak widać możliwości jest wiele, a głównym celem jest zabezpieczenie się przed popełnionym błędem. Na przykład błędnie dobrana strategia inwestowania na rynku New Connect może przynieść spore straty, lecz jeśli użyliśmy do tego tylko niewielkiej części kapitału, to inne segmenty pozwolą nam mimo wszystko zarobić. Mądry inwestor to nie ten, który nie popełnia błędów, lecz ten który zarabia mimo ich popełniania!

Przy takiej dywersyfikacji warto pamiętać, że segmenty rynku najczęściej skorelowane są dodatnio i w mniejszym lub większym stopniu podążają w tym samym kierunku. Dywersyfikacja nie jest więc lekiem na bessę lecz narzędziem podobnym do opisanego w punkcie "Wielkość pozycji" - ma nas zabezpieczyć przed postawieniem wszystkiego na złego konia. Pewnym wyjątkiem jest gra na spadki - wejście w krótkie pozycje na kontraktach na indeks lub kupno opcji typu put to transakcje ujemnie skorelowane np. do kupna akcji. Warto mieć w zanadrzu interesującą taktykę ubezpieczającą - kupujemy akcje i odpowiednią opcję put. Dobrze dobrana taktyka opcyjna umożliwi nam ograniczenie potencjalnych strat do stałej wartości nawet bez stosowania SL. Na pewno wrócę jeszcze do tego ciekawego tematu w przyszłości.

Zysk/ryzyko
Wprawdzie zgadzam się z regułą "ucinaj straty i pozwól zyskom rosnąć", jednak dopuszczam istnienie pewnego zakresu zysków, który powinien spowodować zwiększenie czujności inwestora albo nawet sprzedanie części walorów. Co prawda trendy bywają często naprawdę długie, mocne i osiągają trudne do wcześniejszego wyobrażenia poziomy (albo to tylko spekulanci wytrwale "pompują balony"), ale na dłuższą metę prawa statystyki są nieubłagane. Im dłuższa hossa, tym bardziej prawdopodobna jest zmiana trendu. Co gorsza po długich wzrostach, spadki też raczej będą długie i bolesne...

Po osiągnięciu pewnego (z góry zakładanego) poziomu można sprzedać np. taką liczbę akcji aby zwróciła ona koszt zakupu podczas gdy reszta akcji swoją wartością złoży się na zysk. Inną strategią jest znaczne (np. o połowę) zmniejszenie oddalenia zleceń SL od aktualnego kursu. Dzięki temu nadal pozwalamy zyskom rosnąć, ale niewielkie spadki od razu traktujemy jako sygnał alarmowy uciekając z naszymi zyskami.

Poziom potencjalnej realizacji zysków dobrze jest określić w stosunku do ryzyka jakie na siebie nakładamy. Dobrze jest jeśli Zysk/Ryzyko jest większe od 3 a najlepiej jeśli przekracza 5. Na przykład jeśli używamy SL = 5%, to zysk 30% oznacza współczynnik Zysk/Ryzyko = 6. Osobiście staram się nie otwierać pozycji jeśli widzę, że szacowany realistycznie Zysk/Ryzyko będzie mniejsze niż 3, a gdy przekroczy 5 - zmniejszam SL lub całą pozycję.

Temat jest obszerny jak rzeka, ale pora już kończyć żeby post nadal był strawny do przeczytania. Wkrótce poruszone tutaj problemy postaram się przekuć na założenia prawdziwego systemu giełdowego.

12 mar 2008

Stop loss 2

Jest taki dowcip, w którym tkwi bardzo dużo prawdy: Kto to jest inwestor długoterminowy ? Jest to spekulant, który nie stosował stop loss'ów.

Choć wiele osób skrzętnie to ukrywa, jednak do zastosowania techniki kup i trzymaj i generalnie mówiąc do długiego przywiązania się z konkretnym papierem "zmusiła" ich spora strata poniesiona na samym początku. Jeśli straty nie ucięło się przy 5-10% i pozwoliło się jej przekroczyć poziom 30% pozostaje już tylko robić dobrą minę do złej gry i naganiać na zakup na forum Parkietu ha ha.

Mnie osobiście o potrzebie stosowania SL przekonała ostatecznie nauczka, którą otrzymałem. W zeszłym roku, gdy startował rynek NewConnect, poniesiony owczym pędem oraz zindoktrynowany propagandą sukcesu sterników GPW, postanowiłem pospekulować na akcjach NC. Z góry założyłem, że spółki na tym rynku mogą podlegać większym wahaniom, więc przyjąłem spory SL równy 10%. Pierwszego dnia kupiłem (na szczęście za niewielką sumkę) akcje Digital Avenue. Nie zwracając uwagi na to, że jest to spółka widmo o której niewiele wiadomo i że cena emisyjna jest o wiele za wysoka (w stosunku do i tak wątpliwej wartości księgowej spółki) kupiłem trochę akcji po 38zł. za sztukę. Wiele osób kupowało je wtedy w euforii płacąc nawet ponad 45zł. Niestety już pierwszego dnia notowań kurs załamał się, a obroty zaczęły słabnąć. Gdy przeciął 35zł byłem święcie przekonany, że to tylko korekta i że na pewno za chwilę tłumy rzucą się do zakupu tej świetnej, perespektywicznej spółki działającej na przyszłościowym polu nowych technologii. Tak się nie stało. Kurs nadal spadał. Gdy spadł do 30zł powinienem sprzedać realizując stratę. Nie zrobiłem tego. "Zobaczę jeszcze chwilę jak się to potoczy", "zaraz chyba odbije", "jeszcze kilku wyrzuci i już na pewno większość podaży zniknie". Kurs spadał jak zaczarowany. Strata zwiększyła się do 20%, a kolejne dni były coraz gorsze. Kurs spadł poniżej ceny emisyjnej, która wydawała mi się "barierą nie do przebicia". Potem sparaliżowała mnie niemoc. Czułem niemal fizyczną niechęć do sprzedaży ze stratą 20-30%. Tak duża strata procentowa bolała nawet jeśli kwota nie była wielka. Trzeba było bowiem przyznać się do popełnienia szergu błędów. Teraz zacząłem myśleć, że jakoś przeczekam, może tydzień, a może miesiąc - nie spieszy mi się. Niestety cena nadal spadała przebijając poziom 20zł potem 19, 18, 17. Potem odkryłem smutną prawdę, że gdy strata przekroczyła 50% - kolejne straty przestały mnie boleć. Ich rozmiar był już niewielki w porównaniu do strat początkowych. Gdy walor taniał o 6% to było to tylko 3 i mniej % mojego wyjściowego kapitału. Poniżej 17zł sprzedaż naprawdę straciła dla mnie sens. Po co wypłacać takie nędzne resztki, może lepiej przetrzymać to przez wiele miesięcy lub lat czekając aż spółka zacznie zarabiać i wróci do dawnych poziomów ? W końcu przestałem w ogóle śledzić na bieżąco notowania spółki. Tymczasem jej kurs spadał nadal! Któregoś ranka liznął poziom 10zł. I dopiero wtedy zaczął nieco zwyżkować. Wtedy przemyślałem wszystko raz jeszcze i zdałem sobie sprawę, że należy to w końcu sprzedać i uratować choćby resztkę zainwestowanego kapitału. W końcu ona może jeszcze zarabiać! Poczekałem aż wzrostowa korekta się rozwinie i sprzedałem ok 18zł. Było to o ile pamiętam w styczniu. Patrząc dziś na wykres widać, że waha się on w zakresie 13-19zł i o powrocie do 30-40 nie ma nawet mowy. Być może kiedyś wróci w te rejony, ale ja nie chcę blokować sobie kapitału.

Popatrzmy jeszcze raz na ten przykład, bo ukryta jest w nim niepozorna, ale ciekawa informacja. W trakcie gdy ja lizałem rany po gigantycznej stracie aby w końcu heroicznie wyjść ze stratą nieco ponad 50%, kurs zaliczył rajd z 10 do 18zł. Czyli wzrósł o 80%. Wow, co za zysk i w dodatku w ciągu ok 2 tygodni! Wychodzi na to, że gdybym nawet, niech będzie, sprzedał ze stratą 30% i następnie wykorzystał powiedzmy 2/3 ruchu w górę zyskując ok 50%, to byłbym do przodu o kilka procent (kto nie wierzy, że tylko kilka a nie 20 niech przeliczy na kalkulatorze, tak właśnie działa strata 30% - do odrobienia jest zysk znacznie większy). A więc nawet zła inwestycja podyktowana owczym pędem, ignorowaniem fundamentów itp. itd. mogła przerodzić się w zyskowną.

Oczywiście zdarzyło mi się i to nie raz, wielokrotne, ciągłe i uparte wypadanie z rynku na SL. Jest tak najczęściej gdy występuje trend boczny lub gdy działa się przeciwko rynkowi. Per saldo stosowanie SL i tak jest opłacalne. Chroni bowiem nasz kapitał dając nam dalej szansę na zajmowanie się giełdą inaczej niż tylko teoretycznie.

Jedynym rodzajem transakcji, na którym nie mam zamiaru stosować jawnie SL jest spekulacja na rynku opcji. Nie chodzi oczywiście o nadmierne wystawianie się na ryzyko. Specyficzne zasady, którymi rządzą się opcje skłaniają mnie do zastosowania innej strategii. Opiszę to w jednym z kolejnych postów.

W temacie SL pozostało do omówienia jeszcze kilka ciekawych kwestii, jak choćby wielkość SL. Dlatego też jeszcze wrócimy do tej tematyki. Najpierw jednak zajmę się poruszeniem sprawy zarządzania kapitałem. Trochę teoretycznych przemyśleń jest niezbędnych zanim zdefiniuję podstawowe założenia mojego systemu.

Stop loss

Jedna z podstawowych zasad giełdy mówi: "tnij straty, pozwól rosnąć zyskom". Większość osób zgadza się z tym stwierdzeniem, jednak tylko nieliczni potrafią wprowadzić go w życie w praktyce. Podstawową techniką pozwalającą na to jest stosowanie kroczących zleceń obronnych (ang. trailing stop loss orders). Polega ona na określeniu maksymalnej straty (w procentach) i składaniu zlecenia sprzedaży waloru z limitem aktywacji z wartością wyznaczoną przez odjęcie maksymalnej straty od ostatniej ceny zamknięcia. Wielu inwestorów deprecjonuje trailing stop losses podając ich wady:
  • Jeśli SL ma naprawdę być kroczący, to często (codziennie przy rosnącym rynku) należy składać nowe zlecenie sprzedaży, co czasem może być kłopotliwe. Na niektórych rynkach (np. forex) standardem jest, że platformy handlu elektronicznego posiadają funkcje automatycznej zmiany poziomu trailing SL w zależności od zmian cen waloru. Większość biur maklerskich obsługujących GPW niestety nie posiada takiej funkcji. Jeśli jednak nie chcemy często składać zleceń możemy złożyć tylko pierwsze zlecenie tuż po zakupie (ono broni nas przed stratami) a potem składać zlecenia rzadziej aktualizując poziom SL np. co tydzień lub wtedy kiedy jesteśmy w stanie. Takie podejście może zabrać nam część zysków (przy gwałtownym odwrocie cen) ale czasem jest nieodzowne.
  • SL z góry zakłada, że od każdej transakcji odcinamy x% zysku, gdzie x to nasza maksymalna strata. Wada ta jest dość często przedstawiana przez fanatycznych łapaczy spadających noży, czyli osoby próbujące wstrzelić się w dokładnie w dołek czy w górkę. Jednak każdy kto trochę dłużej interesuje się giełdą wie, że często wzrosty i spadki trwają naprawdę długo i uparcie i próba przewidzenia ich zakresu to czysty hazard i wróżenie z fusów. Co z tego, że raz czy drugi złapiesz szczyt i zyskasz te x% w stosunku do osoby stosującej trailing SL skoro kolejny raz sprzedasz w połowie ruchu tracąc prawie 50% potencjalnego wzrostu.
  • SL nie zawsze się wykona prawidłowo. To jest prawdą na mało płynnych rynkach. Tym bardziej, że ustawiając zlecenie sprzedaży z pewnym limitem aktywacji musimy także podać limit ceny. Na mało płynnym walorze jest to bardzo trudny moment - ustawienie pkc może spowodować, że tak naprawdę sprzedamy ze stratą 2-3 * x% a nawet może dojść do tego, że samo nasze zlecenie zbije na chwilę kurs. Z kolei ustawienie konkretnej kwoty zawsze daje niepewność, czy w ogóle uda nam się sprzedać. Odpowiedź jest prosta: korzystając ze SL wybieramy rynki jak najbardziej płynne.
  • "Nie dam się wyleszczyć" - tak często mówią przeciwnicy SL. No cóż, stosując SL wiele razy zdarzy się, że oddasz akcje akurat na samym dnie lokalnej korekty. Potem pociąg odjedzie a ty zostaniesz na peronie. Wierz mi jednak, że najważniejsze jest przede wszystkim zachowanie kapitału. Giełda daje kolejne szanse ciągle i nieprzerwanie. Jeśli stracisz kapitał to już z nich nie skorzystać. Na giełdzie lepiej jest dwa razy nie zyskać niż raz stracić. Jest to pośrednio związane z zarządzaniem kapitałem, któremu wkrótce poświęcę osobnego posta.
Jeśli ktoś mimo wszystko nie wierzy w sensowność SL, to niech odłoży sobie niewielką kwotę i zacznie grać nią bez SL. Mając sporo szczęścia można nigdy nie zauważyć potrzeby stosowania SL, ale wystarczy jedna fatalna decyzja, jedna obsuwa powyżej 30% i gracz natychmiast zobaczy ciemną stronę niestosowania tej techniki.

Zasada SL ma odniesienie także do popularnej metody "kup i trzymaj". Jej zwolennicy twierdzą, że dopóki nie zrealizujemy straty, to straty nie ma - jest tylko wirtualna, a w dodatku większość spółek prędzej czy później wraca do dawnego poziomu i straty można odrobić. Pierwsze stwierdzenie to bzdura - jeśli można było sprzedać, to straty są jak najbardziej realne. Są to straty wynikające z utraty korzyści. Po co dopuszczać do straty 30% skoro można wyjść przy stracie 5% i korzystać z tego kapitału ? Te 25% zainwestowane gdzie indziej przez lata może przynieść spore zyski. Dodatkowo zwolennicy metody KiT tracą czas blokując swój kapitał w niedochodowych akcjach czasami całe lata. Dziesiątki okazji do zarobku mijają ich, a ich kapitał jest erodowany przez inflację nawet jeśli koniec końców sprzedadzą bez straty! Jeśli chodzi natomiast o to, że większość spółek wraca do poziomów przed spadkami, to łatwo jest w internecie znaleźć opracowania pokazujące jak jest w rzeczywistości: część wraca, część wraca po wielu, wielu latach a część nigdy nie wraca lub wręcz bankrutuje. Dużo zależy także od momentu zakupu: jeśli zakupimy na szczycie to naprawdę długo musimy czekać na powrót do poziomu wyjściowego. Ktoś kto kupiłby akcje spólek japońskich na szczycie hossy z lat 80 mógłby do dziś nie doczekać się pozytywnego zwrotu z tej inwestycji! Oczywiście odpowiednio dywersyfikując portfel (znów kłania się zarządzanie kapitałem) zwolennik KiT mógłby ostatecznie wyjść na swoje gdy w portfelu trafi na spółki zarówno stratne jak i zyskowne. Jednak gdyby nie trzymał uparcie stratnych mógłby zarobić więcej, nie blokować kapitału i mniej obciążyć swoją psychikę (patrzenie jak twoje akcje spadają o kolejne %% nie jest przyjemne).

cdn.

11 mar 2008

Trendy

Jedną z podstawowych czynności jakie powinien wykonać każdy potencjalny inwestor jest zbadanie trendów panujących na rynku. Znajomość trendów o różnym horyzoncie czasowym jest ważna zarówno dla inwestora długoterminowego jak i dla krótkoterminowego spekulanta. Oto dlaczego:
  • Inwestor długoterminowy: inwestuje zgodnie z trendami o dłuższych horyzontach czasowych, ale punkt wejścia i wyjścia określa na podstawie trendów o krótszym horyzoncie czasowym.
  • Inwestor krótkoterminowy inwestuje zgodnie z trendami krótkoterminowymi, ale znajomość trendu długoterminowego ułatwia mu przewidzenie zmian w trendach krótszych a także ich zakres czasowy i wartościowy.

Trendy podzielę na trzy kategorie: długoterminowe, średnioterminowe i krótkoterminowe.
  • Trend długoterminowy - jego zakres czasowy to od 3 do 10 lat (lub nawet więcej). Obecnie nasza giełda znajduje się w trendzie wzrostowym. Wykres można obejrzeć np. tutaj: http://stooq.pl/q/?s=wig20&c=30y&t=c&a=lg&b=0 Punkty wyznaczające linię trendu to dołki z polowy lat 90 oraz dołki po kryzysie dot-comów z lat 2001 i 2002. Obecnie linia tego trendu znajduje się na poziomie ok 1800 punktów.
  • Trend średnioterminowy - jego zakres czasowy to od 6 miesięcy do 2-3 lat. Obecnie znajduje się w trendzie spadkowym: http://stooq.pl/q/?s=wig20&c=3y&t=c&a=lg&b=0 Zmiana trendu nastąpiła w pierwszej połowie grudnia 2007 kiedy kurs przebił linię trendu hossy trwającej ostatnie kilka lat.
  • Trend krótkoterminowy - zakres czasowy: od 2-3 tygodni do 6 miesięcy. http://stooq.pl/q/?s=wig20&c=5m&t=c&a=lg&b=0 Od połowy stycznia, po silnych styczniowych spadkach giełda trwała w słabym trendzie wzrostowym. Trend ten wytracił impet i następnie załamał się pod koniec lutego, dlatego obecnie oceniam go jako trend boczny. Wzrosty w ostatnich dwóch dniach być może rozpoczynają trend wzrostowy.

Tyle o trendach. Wkrótce przedstawię swoją strategię na różne sytuacje będące kombinacją tych trzech rodzajów trendów. Najpierw jednak jeszcze kilka postów teoretycznych aby ugruntować sobie bazę dla przyszłych artykułów.

Początek

Witam wszystkich czytelników.
Giełdą interesuję się od kilku lat, od ponad roku aktywnie inwestuję. Na razie są to niewielkie kwoty - w praktyce jest to tylko nauka. Zamierzam w najbliższej przyszłości rozpocząć bardziej aktywne inwestowanie, kiedy tylko uznam, że zebrałem już wystarczający kapitał. Chciałbym podzielić się z wami moimi uwagami, analizami oraz wykorzystać tego bloga jako swego rodzaju centrum doświadczalno-dyskusyjne. Mam nadzieję, że moje artykuły pomogą wam w skutecznej grze na giełdzie, a wasze krytyczne uwagi pomogą mi pisać lepsze posty i usprawnić mój system. Jest to więc można powiedzieć transakcja wiązana.

Użyłem wymiennie określeń inwestowanie i gra. Jest to oczywiście coś zupełnie innego (w najbliższym czasie pragnę napisać o tym posta). Nie negując żadnego z podejść chcę w rozsądny sposób spróbować obydwu. Jeśli można zarobić na spekulacji, to dlaczego tego nie zrobić ? Na dłuższą metę jednak podejście długoterminowe daje większą pewność i spokój. Na odwieczne pytanie: technika, czy fundamenty również staram się nie dawać jednoznacznej odpowiedzi. Jedno i drugie powinno być bronią rozsądnego inwestora i żadnego nie należy negować.

Gdy zaczyna się inwestować należy odpowiedzieć sobie na jedno ważne pytanie: Po co to robię ?
W moim przypadku odpowiedź jest dwojaka:
  • Obecny system emerytalny nie gwarantuje mi, że będę w stanie utrzymać siebie i rodzinę na przyzwoitym poziomie. W dodatku zmusza mnie do pracy przez wiele, wiele lat bez gwarancji, że cokolwiek z tego będę mieć. Nie zgadzam się na taki los. Biorę sprawy w swoje ręce i chcę za 10 lat, w wieku 40 lat przejść na dostatną emeryturę. Milion na koncie akurat powinien wystarczyć, by żyć na średnim poziomie wyłącznie z dochodów z tego kapitału.
  • Giełda to dla mnie gra i przygoda. Lubię gry wszelkiego rodzaju, a gra która może dać pozytywny zwrot finansowy jest szczególnie interesująca. Rzecz jasna nie może to przerodzić się w hazard. Aby temu zapobiec postaram się stosować szereg metod, które zebrane w całość złożą się na mój system. System będzie modyfikowany w zależności od rozwoju sytuacji jednak najważniejsze założenia powinny pozostać stałe.

Reasumując: moim zamiarem jest zdobycie kwoty 1 miliona złotych (z uwzględnieniem inflacji) startując od kwoty 10 tysięcy złotych wyłącznie przy pomocy gry na giełdzie. Czy jest to niemożliwe ? Zobaczymy za kilka lat. Niniejszy blog ma stanowić zapis tego eksperymentu. Będę na bieżąco przedstawiać wszystkie transakcje wykonane przy pomocy mojego systemu oraz osiągane wyniki. Za wszelkimi operacjami stać będą prawdziwe operacje ponieważ uważam że gra przy pomocy wirtualnych pieniędzy nie ma sensu. Oczywiście nie gwarantuję, że wykonam w 'realu' każdą operację opisaną na blogu i że kwoty zawsze pozostaną takie same :-) Na potrzeby śledzenia wyników systemu założyłem publiczny portfel w serwisie bankier.pl: http://www.bankier.pl/inwestowanie/portfele/pf_value.html?pf_id=113565 Ponieważ startowa kwota to 100 tys. zł. przy analizowaniu portfela należy wszystkie wartości podzielić przez 10 aby odnieść to do celów inwestycyjnych jakie sobie postawiłem. Inaczej mówiąc cel zostanie zrealizowany, gdy w tym portfelu pokaże się 10 mln zł.

Mam nadzieję, że moje posty będą ukazywać się w miarę regularnie. Zależy to oczywiście od ilości wolnego czasu. W końcu nie samą giełdą człowiek żyje :-)

Disclaimer:
blog ten
jest blogiem hobbystyczno-edukacyjnym. Jego treść nie powinna być interpretowana jako rekomendacja jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Autor nie jest zarejestrowanym doradcą finansowym w Polsce, a wszelkie decyzje inwestycyjne są wyłączną odpowiedzialnością czytelnika.