Do napisania tego artykułu zainspirowały mnie przechwałki pewnego zarządzającego funduszem inwestycyjnym, który sądzi że w dłuższym terminie zawsze będzie w stanie wygrywać z rynkiem. Nazwisko i nazwę funduszu pomijam, bo nie mają one znaczenia tym bardziej, że stanowisko takie nie jest rzadkie. Praktycznie każdy z nas sądzi, że będzie cwańszy od innych uczestników rynku. Czasem nawet może to być prawda i zdolny inwestor może być lepszy od rynku, warto jednak, by w tym pędzie do pieniędzy czasem przystanął na chwilę i zastanowił się nad tym skąd biorą się jego zarobki i z czym to się MUSI wiązać.
Jeśli na pewien rynek spojrzymy tylko z punktu widzenia spekulacji i potraktujemy go jako zamknięty system (tj. bez dopływu kapitału z zewnątrz), to szybko dojdziemy do wniosku, że aby jeden uczestnik rynku zyskał, drugi musi stracić. Oczywiście chodzi o sumaryczną wartość kapitału a nie liczbę spekulujących, więc może być tak, że na duży zysk dla jednego gracza złoży się wiele strat wielu innych graczy. Ten fakt pomijamy jako niestotny. Malkontenci (tj. tutaj akurat niepoprawni optymiści) w tym momencie powiedzą zapewne, że przecież: jeśli ja kupię coś za 1zł, gracz X kupi ode mnie za 5zł, od niego kupi gracz Y za 20zł, a od niego Z za 100zł itd. to wszyscy zyskują. To rozumowanie ma jednak dwa słabe punkty. Po pierwsze ostatnia transakcja w takim ciągu nie jest nigdy rozliczona. Któryś z kolejnych kupujących straci, kiedy rozliczy transakcję w sytuacji gdy kurs w końcu zacznie spadać. Aby tak się nie stało cena musiałaby rosnąć do nieskończoności. I tu z kolei pojawia się drugi słaby punkt: zakupy muszą odbywać się po coraz większej cenie a więc z użyciem coraz większego kapitału. Tak więc albo wolumen będzie spadać (aż do zera) albo konieczny jest dopływ kapitału, co jest niezgodne z naszymi założeniami zamkniętego systemu. Jeśli więc entropia w fizyce to (cytuję za Wikipedią)
: termodynamiczna funkcja stanu, określająca kierunek przebiegu procesów spontanicznych w odosobnionym układzie termodynamicznym, to w naszym przypadku zdefiniowalibyśmy ją jako:
funkcja stanu rynku określająca kierunek przebiegu procesów przepływu kapitału. W zamkniętym układzie entropia zawsze rośnie lub pozostaje niezmienna (a więc układy dążą do równowagi: np. energia i materia rozkładają się równo we wszechświecie zamiast koncentrować się w jednym punkcie). Niech fizycy wybacza mi jeśli robię nadmierne uproszczenia. Idąc dalej tym tropem, spełnione jest prawo mówiące, że entropia rynków finansowych zawsze rośnie, tj. w systemie nie pojawia się nagle samorzutnie kapitał gdyż oznaczałoby to odejście od stanu równowagi. W zamkniętym systemie finansowym kapitał po długim czasie rozłoży się równomiernie po wszystkich jego uczestnikach, ceny walorów ustabilizują na poziomie równowagi, a obroty spadną do zera. Wówczas tylko czynnik zewnętrzny mógłby ponownie wytrącić rynek z równowagi i zmusić do pojawienia się przepływów kapitałów. Sumaryczna wartość kapitału na rynku może jeszcze znikać w postaci prowizji biur maklerskich, ale to nadal jest zgodne z prawem termodynamiki finansowej: entropia rośnie, kapitał znika z rynku. Nie mam czasu ani ochoty udowadniać tego prawa, ale nie widzę żadnych powodów dla których miałoby nie działać. Tym bardziej, że jak zaraz pokażę dość proste rozumowanie pozwala nam przejść od ekonomii do fizyki. Ekonomia musi być zgodna z prawami fizyki skoro wszystko inne jest.
W prawdziwym świecie żaden rynek nie jest zamknięty. Są przepływy kapitału z jednego rynku do drugiego: z rynku akcji, na rynek gotówki, z rynku gotówki na rynek surowców, z rynku surowców na rynek obligacji itp. itd. Do tego dochodzi wzrost gospodarczy. Trzeba sobie powiedzieć jasno: jest to jedyny sposób na zwiększenie się ilości dóbr dostępnych i krążących w naszej cywilizacji. Wszelkie inne ruchy kapitałów to tylko zwiększenie stanu tu i zmniejszenie tam. Względnie istnieje jeszcze modny ostatnio wzrost gospodarczy na kredyt (kryzys finansowy w USA się kłania), ale to nic innego jak odcinanie kuponów od potencjalnego wzrostu gospodarczego przyszłych pokoleń (inaczej mówiąc życie na ich koszt).
Skąd się bierze wzrost gospodarczy, czy łamie on prawo entropii finansowej? Nie. Nasza cywilizacja rozwija się dzięki energii naszej pracy (umysłowej i fizycznej) oraz wykorzystaniu rozlicznych źródeł energii. Nasza praca również bierze się z energii (w postaci tego co jemy i pijemy). I tak przechodzimy pomału od ekonomii do fizyki. Jeśli wykorzystamy wszystkie paliwa kopalne, to będziemy mogli czerpać energię już tylko z innych źródeł: z energii jądra Ziemi, energii ruchu obrotowego naszej planety, energii paliw kopalnych z innych planet, a na końcu energii Słońca. Gdy Słońce kiedyś wypali się i zgaśnie, będziemy musieli poszukać sobie innego systemu planetarnego i tak dalej i tak dalej, aż cały świat zginie w ogniu lub lodzie jak pisał poeta...
Osobiście nie spodziewam się dożyć wypalenia się Słońca, aczkolwiek koniec eksploatacji paliw kopalnych (tj. węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego, bo uranu jest jednak dość na naszej planecie) to już perespektywa o której mogę myśleć. Ostatecznie sprowadza się to jednak do przestawienia na inne źródła energii; tylko tyle i aż tyle. Nie chodzi mi o straszenie kogokolwiek, lecz o chwilę refleksji: skąd bierze się kapitał, który mogę zarobić. To ważne, aby mieć szersze spojrzenie na te tematy.
Wnioków z tych rozważań można wysnuć wiele i każdy ma prawo do własnych, np.:
- Należy szanować energię i kapitał, bo te nie gromadzą się samorzutnie i mogą być co najwyżej przeniesione do nas z innego miejsca. Poza tym wiele energii ginie bezpowrotnie, więc wyłącz tą nadmiarową żarówkę, która niepotrzebnie świeci w jasny, letni dzień.
- Na rynkach finansowych niemożliwe jest, aby większość miała rację przez dłuższy czas, bo gdyby tak było, to większość zarabiałaby, co w dłuższym terminie jest niemożliwe.
- Jeśli stan posiadania racji przez większość utrzymuje się przez dłuższy czas, to albo ktoś wkrótce za to drogo zapłaci albo żyjemy właśnie na kredyt kolejnych pokoleń (wtedy to one za to zapłacą).
- Wzrost kapitału jako całości bierze się tylko z wykorzystania (coraz lepszego) źródeł energii dostępnych dla naszej cywilizacji. Więc odkrycia nowych źródeł energii to szansa na duży rozwój, utrata (vide peak oil) to ryzyko trwałego i ciężkiego kryzysu.