12 mar 2008

Stop loss

Jedna z podstawowych zasad giełdy mówi: "tnij straty, pozwól rosnąć zyskom". Większość osób zgadza się z tym stwierdzeniem, jednak tylko nieliczni potrafią wprowadzić go w życie w praktyce. Podstawową techniką pozwalającą na to jest stosowanie kroczących zleceń obronnych (ang. trailing stop loss orders). Polega ona na określeniu maksymalnej straty (w procentach) i składaniu zlecenia sprzedaży waloru z limitem aktywacji z wartością wyznaczoną przez odjęcie maksymalnej straty od ostatniej ceny zamknięcia. Wielu inwestorów deprecjonuje trailing stop losses podając ich wady:
  • Jeśli SL ma naprawdę być kroczący, to często (codziennie przy rosnącym rynku) należy składać nowe zlecenie sprzedaży, co czasem może być kłopotliwe. Na niektórych rynkach (np. forex) standardem jest, że platformy handlu elektronicznego posiadają funkcje automatycznej zmiany poziomu trailing SL w zależności od zmian cen waloru. Większość biur maklerskich obsługujących GPW niestety nie posiada takiej funkcji. Jeśli jednak nie chcemy często składać zleceń możemy złożyć tylko pierwsze zlecenie tuż po zakupie (ono broni nas przed stratami) a potem składać zlecenia rzadziej aktualizując poziom SL np. co tydzień lub wtedy kiedy jesteśmy w stanie. Takie podejście może zabrać nam część zysków (przy gwałtownym odwrocie cen) ale czasem jest nieodzowne.
  • SL z góry zakłada, że od każdej transakcji odcinamy x% zysku, gdzie x to nasza maksymalna strata. Wada ta jest dość często przedstawiana przez fanatycznych łapaczy spadających noży, czyli osoby próbujące wstrzelić się w dokładnie w dołek czy w górkę. Jednak każdy kto trochę dłużej interesuje się giełdą wie, że często wzrosty i spadki trwają naprawdę długo i uparcie i próba przewidzenia ich zakresu to czysty hazard i wróżenie z fusów. Co z tego, że raz czy drugi złapiesz szczyt i zyskasz te x% w stosunku do osoby stosującej trailing SL skoro kolejny raz sprzedasz w połowie ruchu tracąc prawie 50% potencjalnego wzrostu.
  • SL nie zawsze się wykona prawidłowo. To jest prawdą na mało płynnych rynkach. Tym bardziej, że ustawiając zlecenie sprzedaży z pewnym limitem aktywacji musimy także podać limit ceny. Na mało płynnym walorze jest to bardzo trudny moment - ustawienie pkc może spowodować, że tak naprawdę sprzedamy ze stratą 2-3 * x% a nawet może dojść do tego, że samo nasze zlecenie zbije na chwilę kurs. Z kolei ustawienie konkretnej kwoty zawsze daje niepewność, czy w ogóle uda nam się sprzedać. Odpowiedź jest prosta: korzystając ze SL wybieramy rynki jak najbardziej płynne.
  • "Nie dam się wyleszczyć" - tak często mówią przeciwnicy SL. No cóż, stosując SL wiele razy zdarzy się, że oddasz akcje akurat na samym dnie lokalnej korekty. Potem pociąg odjedzie a ty zostaniesz na peronie. Wierz mi jednak, że najważniejsze jest przede wszystkim zachowanie kapitału. Giełda daje kolejne szanse ciągle i nieprzerwanie. Jeśli stracisz kapitał to już z nich nie skorzystać. Na giełdzie lepiej jest dwa razy nie zyskać niż raz stracić. Jest to pośrednio związane z zarządzaniem kapitałem, któremu wkrótce poświęcę osobnego posta.
Jeśli ktoś mimo wszystko nie wierzy w sensowność SL, to niech odłoży sobie niewielką kwotę i zacznie grać nią bez SL. Mając sporo szczęścia można nigdy nie zauważyć potrzeby stosowania SL, ale wystarczy jedna fatalna decyzja, jedna obsuwa powyżej 30% i gracz natychmiast zobaczy ciemną stronę niestosowania tej techniki.

Zasada SL ma odniesienie także do popularnej metody "kup i trzymaj". Jej zwolennicy twierdzą, że dopóki nie zrealizujemy straty, to straty nie ma - jest tylko wirtualna, a w dodatku większość spółek prędzej czy później wraca do dawnego poziomu i straty można odrobić. Pierwsze stwierdzenie to bzdura - jeśli można było sprzedać, to straty są jak najbardziej realne. Są to straty wynikające z utraty korzyści. Po co dopuszczać do straty 30% skoro można wyjść przy stracie 5% i korzystać z tego kapitału ? Te 25% zainwestowane gdzie indziej przez lata może przynieść spore zyski. Dodatkowo zwolennicy metody KiT tracą czas blokując swój kapitał w niedochodowych akcjach czasami całe lata. Dziesiątki okazji do zarobku mijają ich, a ich kapitał jest erodowany przez inflację nawet jeśli koniec końców sprzedadzą bez straty! Jeśli chodzi natomiast o to, że większość spółek wraca do poziomów przed spadkami, to łatwo jest w internecie znaleźć opracowania pokazujące jak jest w rzeczywistości: część wraca, część wraca po wielu, wielu latach a część nigdy nie wraca lub wręcz bankrutuje. Dużo zależy także od momentu zakupu: jeśli zakupimy na szczycie to naprawdę długo musimy czekać na powrót do poziomu wyjściowego. Ktoś kto kupiłby akcje spólek japońskich na szczycie hossy z lat 80 mógłby do dziś nie doczekać się pozytywnego zwrotu z tej inwestycji! Oczywiście odpowiednio dywersyfikując portfel (znów kłania się zarządzanie kapitałem) zwolennik KiT mógłby ostatecznie wyjść na swoje gdy w portfelu trafi na spółki zarówno stratne jak i zyskowne. Jednak gdyby nie trzymał uparcie stratnych mógłby zarobić więcej, nie blokować kapitału i mniej obciążyć swoją psychikę (patrzenie jak twoje akcje spadają o kolejne %% nie jest przyjemne).

cdn.

Brak komentarzy:


Disclaimer:
blog ten
jest blogiem hobbystyczno-edukacyjnym. Jego treść nie powinna być interpretowana jako rekomendacja jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Autor nie jest zarejestrowanym doradcą finansowym w Polsce, a wszelkie decyzje inwestycyjne są wyłączną odpowiedzialnością czytelnika.